D – jak DOCENT
„Docent Franciszek Kotula był założycielem Muzeum w Rzeszowie i przez dłuższy czas jego dyrektorem. Z zawodu był nauczycielem w szkole podstawowej, pochodził z Głogowa Małopolskiego. To człowiek o wybitnym talencie i charyzmacie. Już w szkole podstawowej zachęcał dzieci do zbierania starych pamiątek i to nie tylko kultury ludowej.
Muzeum początkowo miało różne lokum, ale prawdziwe było w Rynku 6. Nadszedł czas okrutnej okupacji hitlerowskiej. Niemcy niszczyli wszystko co kulturę polską stanowiło. Z muzeum wynosili zgromadzone księgozbiory na spalenie, między innymi zabytkowy PLAN WIEDEMANNA. Docent był świetnym dyplomatą, znał język niemiecki, dzięki czemu udało mu się Plan uratować. (…) W czasie frontu wojennego z narażeniem życia ratował zabytki: meble z dworów, bibeloty, obrazy, srebra, porcelanę, szkło, cynę, oraz wiele innych. Docent Franciszek Kotula miał tak wielki dorobek naukowy, że pozazdrościłby niejeden profesor. Dlatego później Ministerstwo Kultury i Sztuki nadało Mu tytuł Docenta. Zatrudniał mgr Emila Bieleckiego, człowieka o dwóch fakultetach, który wyręczał Go w niektórych pracach, inwentaryzował zbiory na świstkach papieru, bo nawet kart katalogowych nie było. (…)
Ja zapamiętałam doc. Franciszka Kotulę jako starszego siwego pana, miał wtedy ok. 50 lat, z chwilą kiedy przyjmował mnie do pracy. Aby zbadać moje umiejętności plastyczne, przyniósł mi do narysowania rańtuch haftowany z okolic Kolbuszowej. Ja świetnie znam hafty, ponieważ w szkole plastycznej w Sędziszowie Młp. miałam haft, koronki i dziewiarstwo. Wtedy byłam mocno podekscytowana i o dziwo zamiast prawej strony haftu narysowałam lewą stronę ze wszystkimi biegnącymi nitkami. Usłyszałam głośne słowa docenta „Baśka coś ty narysowała”. Byłam przerażona, co dalej będzie, ale doc. uśmiechnął się wtedy, uspokoiłam się nieco. Czekałam na definitywną odpowiedź docenta. Postawił mi kółko na moim czole i dodał „za twoją dokładność przyjmuję cię do pracy”. Egzamin trwał dłużej, bo musiałam wykazać się liternictwem. A ponieważ mam chorą nogę zapytał „czy ty będziesz mogła brać czynny udział w badaniach etnograficznych?” odpowiedziałam: tak. Byłam ogromnie zadowolona, gdyż dostałam się do pracy i to nie byle jakiej (…) Doc. Fr. Kotula miał niespożytą energię, ogromny zapał do pracy twórczej. Pamiętam Jego sylwetkę w terenie, zawsze w białej furażerce na głowie, z aparatem fotograficznym przewieszonym przez ramię. Nagrania robił na magnetofonie. Poruszał się jak młody człowiek (…). („Docent Franciszek Kotula. Wspomnienia Barbary Sierżęgi”, rękopis, Rzeszów 2020)
D – jak DIARIUSZ.
„Już w młodości prowadziłem różnego rodzaju zapiski. Nie była to jeszcze praca systematyczna i zorganizowana. Coś się z tamtych – młodzieńczych czasów – zachowało, ale stosunkowo niewiele. I wreszcie od samego początku 1926 roku, pod tytułem „Ja” począłem systematycznie prowadzić diariusz mojego życia. Do roku 1933 zapisałem kilkanaście zeszytów, dokumentując różne zachodzące wypadki i przede wszystkim, opisując jak je odbierałem. Prowadzenie bieżących notatek dało mi zaprawę, nazwijmy ją – pisarską, tak ważną w moim późniejszym życiu”.
Wśród różnorodnych materiałów rękopiśmiennych stanowiących spuściznę po Franciszku Kotuli zachowały się zeszyty, które stanowią niejako kronikę wydarzeń związanych z funkcjonowaniem muzeum rzeszowskiego (z lat 1942-1948). Zanotowane są w nich również wydarzenia z życia kulturalnego powojennego Rzeszowa, które autor często znał od kulis. Kotula te kronikarskie zapiski, które prowadził jako kustosz muzeum w czasie okupacji, określił mianem diariusza, bo taki charakter mają zawarte w nich opisy wydarzeń historyczno-społecznych, które przeważają nad obecnym w nich wątkiem osobistym. „Siedzę w muzeum przy biurku i … zabieram się do pisania. A przed pisaniem to tak sobie popuściłem wodze myślom i wyobraźni…. Chryste Panie! Na jakim my żyjemy świecie?… co to za czasy?” (27.III.1944). W większości przypadków dokonywane w miarę systematycznie wpisy do diariusza mają swoje tytuły, a także dokładne daty powstania. Początkowo Kotula dokumentuje na kartach to co było związane z własnymi działaniami podejmowanymi przy organizacji muzeum, które koncentrowały się wokół remontu kamienicy Rynek 8 (obecnie 6) przeznaczonej w 1940 roku na pomieszczenie zbiorów muzealnych oraz na pozyskaniu wyposażenia, a także, co ogromnie ważne, ratowaniem w miarę posiadanych możliwości wszelkich przejawów dziedzictwa kulturowego. W diariuszu prowadzonym po wojnie, obok opisów ważniejszych faktów związanych z muzeum, pojawia się szereg informacji dotyczących ówczesnego życia kulturalnego Rzeszowa. „Zdaję sobie sprawę z tego, że niniejsze notatki dawno już przestały być li tylko kroniką muzealną, faktycznie, wprawdzie skromną, niepełną a może chaotyczną, ale są pewnego rodzaju kroniką kulturalną Rzeszowa”. Opracowane rękopisy F. Kotuli ukazały się drukiem w 1999r. Zgodnie z wyrażonymi przed laty sugestiami autora nadano mu tytuł „Diariusz muzealny”.