W- jak WYWIADY, WYOBRAŹNIA
Franciszek Kotula odznaczał się wyjątkową wyobraźnią, której używał zarówno podczas pisania artykułów, prowadzenia wywiadów z informatorami spotkanymi podczas badań terenowych, jak i w procesie analizowania zebranych materiałów oraz pozyskanych eksponatów.
Zazwyczaj ludzie chętnie udzielali informacji, ponieważ Franciszek Kotula wcześniej pisał listy do parafii z prośbą, by ogłoszono z ambony o akcji badawczej. Ale wobec bardziej opornych przyjmował, niejednokrotnie z konieczności, rolę żebraka, to znów uciekał się do innych forteli w celu zdobycia cennych informacji. Jak wspomina Barbara Sierżęga, niejednokrotnie należało poszukać starszego informatora „bez sklerozy”, z którym Docent przeprowadzał wywiad. Przypadkowo była więc świadkiem przeprowadzania takich rozmów, w czasie których umiejętności Kotuli sprawiały, że docierał do najciekawszych pokładów świadomości rozmówcy, nieraz do wiedzy tajemnej. Były to opowiadania jak z „baśni tysiąca i jednej nocy” o wróżbitach i czarownicach i zaklęciach, także o zwyczajach i obrzędach. Szczególnie ważne informacje pozyskał w temacie magii i demonologii, które były przekazywane z pokolenia na pokolenie przez miejscowych ludzi, wiedza ta była często wiedzą tajemną, niedostępną dla badaczy. Mając łatwość nawiązywania kontaktów, docierał do najstarszego pokolenia informatorów. Po latach wspominał:
W wyjątkowych okolicznościach, jadąc na badanie zabierałem ze sobą wódkę, papierosy, słodycze. Kiedy się atmosfera wreszcie niejako „urodzinniła”, wypowiedzi i wynurzenia stawały się w pełni autentyczne, dochodziło do poufnych zwierzeń […]. Z niektórymi ludzkimi gromadkami czy zespołami tak się zżyłem, że byłem traktowany jak „swój”. Byli w stosunku do mnie tak zaufani i bezpośredni, że nie krępował ich, względnie peszył mikrofon magnetofonu […]. („Przeciw urokom”, 1983 r.).
Franciszek Kotula posiadał niesamowitą wyobraźnię. Dawał temu wielokrotnie dowody, które widoczne są w wielu z jego publikacji. Już same tytuły niektórych artykułów świadczą o jego pomysłowości. W książce Przeciw urokom, której pierwsze wydanie ukazało się w 1989 r., a więc już po śmierci autora – Kotula pisał nostalgicznie:
Kto dzisiaj wyraża się o ziemi, że jest święta? Chyba ktoś, kto się błąka samotnie jak ja […]. Chodząc po moich lasach i polach, ścieżkach i drogach, niby tych samych, ale nie tych samych – czuję, że już nie są moimi. Uświadomiłem sobie, że za moment skończę osiemdziesiąt lat i – wstrząsnęło mną. Już nie sama wizja bliskiego końca deprymuje, ale poczucie niespełnienia. Doskonale zdaję sobie sprawę, że w moim archiwum znajdują się materiały na jeszcze kilka książek w rodzaju Hej leluja, Znaków przeszłości, Muzykantów. Chyba pierwszy raz w życiu zadrżało we mnie coś, jakby żal. A potem bunt; przeciw komu?… czemu?… Wreszcie nadeszła refleksja. […] Pisząc ją zauważyłem, że całkowicie przeniosłem się w przeszłość. […] Znalazłem się jakoby w innym świecie. […] Pamiętam, ile to razy godzinami trzeba było szukać człowieka, tego jednego, który jeszcze pamięta, choć wszyscy już zapomnieli… I wówczas, kiedy go już odnalazłem, okazywało się, że to człowiek, który w gromadzie cieszył się opinią nieszkodliwego, ale i nie do końca normalnego. Ale właśnie tacy okazywali się warci poznania, byli pasjonujący i przedziwni. […] Ci ludzie – to tematy do specjalnych biografii.
W artykule „Kompleksowe badania nad kulturą ludową” opublikowanym w Polskiej Sztuce Ludowej (Rok XXII, 1968, nr 3) przeczytać możemy imaginacje Kotuli dotyczące eksponatów ze zbiorów Muzeum:
Co chwyta za serce, kiedy ogląda się ten dzban, zupełnie zresztą unikalny zabytek? Otóż motywy zdobnicze zastosowane na nim są nie tylko ludowe w swym charakterze, ale jak najbardziej lokalne. Widzimy więc jelenia, a obok niego, z drugiej strony stylizowanego bukietu, koguta czy może cietrzewia. W całości przypomina to pradawną konwencję „drzewa życia”. Z tą odmianą, że adorujące zwierzęta nie są jak zazwyczaj jednorodne, ale różne; nawet krańcowo. Tedy grafik (…) trochę zdeformował konwencję „drzewa życia” i umieścił na dzbanie rysunki jelenia i cietrzewia, a więc stworzeń, które imponowały widać ludziom lasu swoją pięknością i dostojeństwem. Na brzuścu dzbana są dwa kwiatony czy bukiety. Bardzo zbliżone tak do bukietów, jakich chyba tysiące wymalowały żony stolarzy na skrzyniach tzw. wiannych, jak i do wyszyć (haftów) na lnianych chustkach, wchodzących w skład lasowiackiego stroju ludowego. Hafty te z kolei bardzo podobne do XVII-wiecznych motywów hafciarskich, co wskazuje na to, że ludowe motywy zdobnicze przechodziły różne koleje.
Dużą fantazję Franciszek Kotula objawił w porównaniu procesu zdobywania wiedzy, do zrywania nenufarów (http://www.muzeumetnograficzne.rzeszow.pl/2021/02/02/u-jak-u-zrodel/), a badania naukowe do poszukiwania kwiatu paproci:
Plątałem się po nieznanym mi wówczas terenie, który później poznałem jak własną kieszeń. I szukałem – jak legendarnego kwiatu paproci – historii (…) nie tej wielkiej, archiwalno- bibliotecznej, ale właśnie tej małej, błąkającej się po zapomnianych starych drogach, grodziskach, karczowiskach i kościeliskach, gdzie straszyło nad stawami i jeziorkami, gdzie zapadały się kościoły i skąd pochodziły jęki dzwonów, po paryjach, gdzie ktoś zakopał ogromne skarby, zamordował kogoś i zakopał w samotnej mogile. („Teren, oni i ja”, w: Prace i materiały z badań etnograficznych, 1979 r.).
Wykorzystywał wyobraźnię świadomie i uważał ją za istotny element osobowości, o czym świadczą jego słowa zapisane w „U źródeł”:
„Kiedy się rozmawia z dzisiejszą młodzieżą (…), strach ogarnia na widok zaniku tego instrumentu w skutkach chyba równemu zanikowi mięśni. W takiej sytuacji człowiek staje wręcz bezradny, jakby sparaliżowany na widok wrogów atakujących jego wyobraźnię i jak wściekłych. Są nimi: telewizor, radio, widowiska. Dla własnej wyobraźni nie pozostaje nawet skrawka miejsca. Więdnie tedy dusi się marnieje, ginie…. A z nią razem CZŁOWIEK. Które to słowo do niedawna brzmiało tak dumnie. I rodzi się tragiczne pytanie, czy takiemu człowiekowi warto współczuć, ratować go?”.
Cóż na temat kondycji wyobraźni u współczesnej nam młodzieży napisał by dziś Franciszek Kotula?