O tradycyjnych sposobach kolędowania
Zwyczaj kolędowania popularny był już w średniowiecznej Europie we wszystkich stanach społecznych. O kolędowaniu w Polsce mówią już źródła XVI-wieczne.[1] Ale korzenie tego obyczaju są starsze, prawdopodobnie pogańskie, bardzo poważne, pierwotnie związane z uprawą ziemi i towarzyszącym temu obrzędom zaklinania urodzaju i praktykom rozpoczynającym nowy rok agrarny. Chociaż mijały epoki, a obrzęd kolędowania związany został ze Świętami Bożego Narodzenia, obchody stały się wesołym widowiskiem, to sens pozostał ten sam. Kolędnicy przychodzili z darem w formie życzeń wyrażonych symbolicznie lub wprost. Ich przyjście miało charakter sprawczy, miało sprowadzić na domownik dostatek i urodzaj. Świadczą o tym np. słowa przez nich wypowiadane:
„Tu szczęście będzie
gdzie drab przybędzie
Krowa się ocieli
Dziewka za mąż wyjdzie (…)”
Ale i kolędnicy nie wychodzili z żadnego domu z pustymi rękami. W zamian za życzenia otrzymywali zboże, pieczywo, wędliny, pieniądze lub poczęstunek. W ten sposób tworzony był „łańcuch” wymiany darów, który miał symboliczne, magiczne znaczenie i nie mógł być przerwany. Dlatego żadnego domu nie można było pominąć i żaden gospodarz nie mógł nie zrewanżować się kolędnikom datkiem. Wierzono, że w takiej sytuacji cała gromada będzie ponosić konsekwencje w postaci nieurodzaju i głodu.
Dlatego też jednym z elementów kolędy było wymuszanie darów, np.:
„Nasz turonik się nie ruszy, Az cosik dostanie (…)”
Czasem kolędnicy musieli uciekać się do groźby:
„Dajcie nam co macie dać,
bo będziemy strzechę rwać”.
Do najstarszych należą zwyczaje kolędowania z żywymi zwierzętami, np. z koniem, ale odmian kolęd było wiele np. z turoniem, z kozą, z kobyłką, z gwiazdą, z szopką, z rajem czy z Herodem.
Ważnym elementem kolędy było zaklinanie dostatku i urodzaju. Widoczne było ono w zwrotach takich jak:
„żyto jak koryto”, „ziemniaki jak pniaki”, „bób jak chodaki”, czy „pszenica jak rękawica”.
Mówiono np.:
„(…) Byście mieli tyle wołków,
Ile w płocie kołków,
Tyle owiec – ile w lesie mrowiec (…)”.
W XX w. po kolędzie chodzili kawalerowie. Z racji tego, że obyczaj ten przynosił dochód w formie drobnych pieniędzy lub pożywienia kolędowali chłopcy pochodzący z ubogich rodzin. Uważano, że bogatym „niehonorowo” jest chodzić po kolędzie. Stroje i teksty przygotowywano w czasie adwentu.
Na prezentowanej aktualnie w naszym muzeum wystawie „Barwy i nastroje. Muzyka w malarstwie Polskim” można zobaczyć obrazy ilustrujące ten ciekawy zwyczaj:
„Kolędnicy” , 1938 r., akwarela na papierze, Zbigniew Krygowski, ze biorów Muzeum Etnograficznego w Rzeszowie;
„Kolędnicy”, 1959 r., tempera na szkle, Jadwiga Marshalko-Kosalowa, ze zbiorów Muzeum Okregowego w Nowym Sączu,
„Muzykanci wiejscy”, 1895, olej na płótnie, Wacław Moszyński, ze zbiorów Muzeum Okręgowe w Lesznie.
Judyta Sos
Bibliografia:
Andrzej Karczmarzewski, Ludowe obrzędy doroczne w Polsce południowo-wschodniej, Rzeszów 2011;
Barbara Ogrodowska, Polskie obrzędy i zwycze doroczne, Warszawa 2009.
[1] Pieśń Gospodyniej kolęda, ze zbioru Rurale ludicum, wydane w Krakowie w 1554 r. przez M. Zajcewica