Bartnictwo
Wspólna historia ludzi i pszczół jest bardzo długa – bartnictwo jest ściśle powiązane z dziejami osadnictwa, ma co najmniej kilkanaście tysięcy lat. Na dużą skalę rozwinęło się ono i najdłużej trwało na tych terenach, które stosunkowo późno zostały wylesione, a więc w środkowej i wschodniej Europie, o czym świadczą liczne zapiski i znaleziska archeologiczne. W Polsce historia bartnictwa sięga czasów średniowiecznych, pierwsza wzmianka na temat bartnictwa na terenach Polski pochodzi z czasów Mieszka I, można ją znaleźć w relacji Ibrahima Ibn Jakuba, arabskiego kupca i podróżnika, który pozostawił po sobie ciekawą relację z wyprawy na nasze ziemie – kraj Mieszka określał jako mlekiem i miodem płynący. Również kronikarz Gall Anonim pisał o ogromnej obfitości pszczół i miodu w państwie Piastów.
Nadanie w XIV w. przez króla Kazimierza III Wielkiego prawa bartnikom przyczyniło się do znacznego rozwoju bartnictwa i sprawiło, że stanowiło ono silną gałąź gospodarki, a miód i wosk były wysoko cenionymi towarami na rynku krajowym i zagranicznym. Na przełomie XVII i XVIII w. w Polsce można było naliczyć już kilkadziesiąt tys. barci, ulokowanych głównie na obszarze północnej oraz północno-wschodniej Polski. Świetność rzemiosła bartniczego trwała przez kilka wieków. Już w średniowieczu bartnicy zorganizowani byli w cechy i bractwa. Raz do roku odbywał się tzw. wiec bartny.
Praca bartnika nie należała do łatwych i bezpiecznych. Do jego zadań należało przede wszystkim wyłapywanie dzikich rojów pszczół, a następnie umieszczanie ich w uprzednio przygotowanych barciach. Wydrążenie tj. dzianie barci. [fot.1] było zadaniem wymagającym odpowiedniej tężyzny fizycznej i sprawności, bartnik bowiem musiał przy pomocy leziwa (narzędzie wykonane z elementów drewnianych i lin służące do wchodzenia do barci) wdrapać się na drzewo na właściwą wysokość.[fot.2] Z dawnych opisów wynika, że barcie były zakładane bardzo wysoko, pod samymi koronami drzew, co miało zwiększać zasięg lotu pszczół i przynosić więcej miodu. Zamieszkiwane były przez pszczoły leśne (Apis mellifera silvaram), potocznie nazywane „borówkami”. Drzewa te musiały mieć co najmniej jeden metr średnicy, najczęściej barcie drążono w pniach sosen (mających powyżej 120 lat), a czasami też w pniach buków, grabów lub dębów. Otwór barci zwany dłużnią umieszczany był przeważnie po południowo-wschodniej stronie pnia. Do wyrobu barci służyła siekiera zwana bartą albo serką i piesznia (dłuto osadzone na długiej rękojeści). Po wykonaniu barci bartnik znakował drzewo za pomocą własnego znaku (klejmo). Znamiona bartnicze stanowiły element rozpoznawczy bartnika i jednocześnie symbol własności. Stan posiadania wzrastał wraz ze stażem pracy bartnika, świeżo upieczony adept tego fachu posiadał zwykle kilka, czasem kilkanaście barci, z biegiem lat miał ich coraz więcej – co roku drążył nowe.
Dużą konkurencję dla bartnika i zagrożenie dla pszczół stanowili „nieproszeni goście”. Do ochrony barci przed niedźwiedziem służyły w dawnych czasach najczęściej samobitnie (dzwony) [fot.3], tj. kloce drzewa lub potężne kamienie zawieszone na linie konopnej lub łyku przed barcią – niedźwiedź, chcąc dostać się do barci, odpychał samobitnię w bok, a im mocniej to robił, tym mocniej go uderzała wracając do pierwotnego położenia. Innym pospolitym sposobem ochrony przed niedźwiedziem było wbijanie w pnie poniżej barci ostrych haków żelaznych, na których zwierz ten darł sobie skórę i łapy oraz wbite w ziemię zaostrzone pale, na które nabijał się spadając lub zeskakując z drzewa. Innym urządzeniem przeciwniedźwiedziowym był odenek albo podkur,[fot.4], tj. pomost z dartych belek zaopatrzony od spodu w ostre kołki. Z literatury znane są również tzw. koszałki lub kolebki, tj. deski przymocowane do zgiętej gałęzi, które – jeżeli niedźwiedź na nich usiadł – samoczynnie odskakiwały od pnia na pewną odległość (wraz z rabusiem barci). Warto w tym miejscu wspomnieć, że nazwa niedźwiedź, pierwotna forma prasłowiańska medvēdis, a następnie medъvědь, oznacza zwierzę odżywiające się miodem. Oprócz niedźwiedzi amatorami gniazd pszczelich były też kuny i dzięcioły.
Każdy bartnik sprawował pieczę nad określoną liczbą barci. Dzisiaj nie mamy zbyt wielu możliwości, by ocenić, jak dużo miodu udawało się zebrać z jednej barci. Możemy jedynie z dużym prawdopodobieństwem oszacować, że jeśli rok był dobry, czyli pogoda sprzyjała, a okres kwitnienia roślin był dość długi, bartnik z jednej średniej wielkości barci pozyskiwał 10 kilogramów miodu i kilogram wosku.
Miód oraz pozyskany z plastrów pszczelich wosk był niemal równie cenny jak złoto (m. in. składano go w ramach daniny), był dla ówczesnych ludzi przedmiotem codziennego użytku, spożywanym zarówno w formie stałej, jak i płynnej.
Bartnictwo zanikło w Polsce i niemal w całej Europie pod koniec XIX wieku. Był to efekt m.in. rozwoju rolnictwa i związane z nim masowe wylesienia. Obecnie m.in. dzięki leśnikom ta zapomniana profesja odradza się w polskich lasach. Szacuje się, że obecnie w Polsce jest już około 100 barci i kłód bartnych m.in. w Puszczy Pilickiej, Świętokrzyskiej, Augustowskiej, Białowieskiej czy Barlineckiej.
Inga Kunysz
Literatura:
- Stefan Blank-Weissberg, Barcie i kłody w Polsce, Warszawa 1937.
- Zygmunt Gloger, Encyklopedia Staropolska Ilustrowana, T. I, Warszawa 1900.
- Encyklopedia Staropolska, oprac. Aleksander Brückner, Warszawa 1939.
- Józef Rafacz, Regale bartne na Mazowszu w późniejszym średniowieczu, Lwów 1938.
- Józef Banaszak, Pszczoła miodna na ziemiach polskich, [w:] Studia Lednickie 11, 2012, s. 93-113.