Pierwszy zegar w Dzikowie
Na wystawie „Nie wszystko złoto, co się świeci…” zobaczyć można zegar Jana Słomki, który został wypożyczony od jego prawnuczki, Pani Jolanty Kret. Z przedmiotem tym wiąże się ciekawa historia, którą można przeczytać w „Pamiętnikach włościanina”:
„Zegara w całej wsi nie było. W każdym domu natomiast musiał być kogut, który głośnym pianiem w sieni oznajmiał zimą czas do wstawania. A piał on z nadzwyczajną regularnością, pierwszy raz na północek, drugi raz koło drugiej godziny, trzeci raz koło czwartej, czyli „do dnia”, pilnowała zaś piania tego najwięcej gospodyni, która budziła domowników już za drugim, a najpóźniej za trzecim pianiem. Prócz tego wychodzili gospodarze na dwór i rozpoznawali po gwiazdach, jak rychło dzień będzie.
Mnie już na początku gospodarowania uprzykrzyło się to wychodzenie w zimie na dwór i śledzenie po gwiazdach, jak prędko wstać, kogut nieraz się pomylił, bo zapiał na północek, a myślało się, że to już drugie lub trzecie pianie, postanowiłem więc kupić zegar do domu. Żeby się zaś nie narażać z tego powodu na przycinki ze strony sąsiadów – zegar bowiem wówczas uważany był za wielkie dziwo i zbytek – porozumieliśmy się z żoną, żeby przynajmniej przez jakiś czas ukrywać go przed ludźmi. Poszliśmy oboje do zegarmistrza w Tarnobrzegu i wybraliśmy zegar za 4 reńskie[1] z nadmienieniem, że zegarmistrz ma go przynieść do domu wieczór i zawiesić na ścianie.
Tak się też stało. Rzecz jednak zaraz się wydała, bo dzieci, bawiąc się na drodze pod ścianami naszego domu, posłyszały wydzwanianie godzin. Zrobiły alarm i w mig po całej wsi poszła wiadomość: „U Słomki, zegar!”. Niebawem mieliśmy pełno dzieci pod oknem, przychodziły pod okna i przysłuchiwały się cykaniu zegara. Powoli przychodzili i starsi sąsiedzi, oglądali zegar i dziwili się, że mogłem wydać aż 4 reńskie, a ten i ów przygadywał, że bawię się w „pana”.
Później bliżsi sąsiedzi, jeżeli który miał gdzie iść lub jechać, przychodzili i za dnia i w nocy pytać się przez okno, która godzina. Z czasem każdy przyszedł do przekonania, że zegar to sprzęt w domu bardzo użyteczny, a dziś nie ma już domu w Dzikowie, żeby w nim zegara nie było, rozpowszechniły się też między chłopami kieszonkowe zegarki.”
Z „Pamiętnika włościanina”
Jan Słomka, Kraków 1929 r.
Rozdział II
[1] Reński austriacki (złr.) = 100 centów (grajcarów). W roku 1893 wprowadzono w państwie austriackim korony, których szło dwie na reńskiego. Korona równa się 100 halerzom i mniej więcej 2 złotym polskim.