Stanisław Rosół (region przeworski)
Stanisław Rosół, urodzony w 1928 roku, zamieszkały w Świętoniowej. Pan Rosół pochodzi z uzdolnionej muzycznie rodziny. Jego ojciec Józef i stryj Stanisław również grywali w kapelach, po weselach czy zabawach. Już od dziecka uczył się gry na skrzypcach. Jednak do szkoły muzycznej nie chodził. Pierwsze skrzypce zrobił sobie z deski. W szkole podstawowej grywał na różnych uroczystościach. Już jako nastolatek zaczął grywać po weselach i zabawach.
„(...) Mój ojciec grywoł, mój stryk grywoł też w kapelach, tak, grywał na basach. Mój ojciec tysz grał po zabawach, po weselach. Był muzykantem słynnym, tak na dawne czasy. Ale grywali, ja podpatrzyłem. Lubiałem. Naprzód grałem, nie miałem skrzypek, dawniej było trudno dostać, bo teraz skrzypek jest na tyle, ale dawniej to. Z deski żem se wyrżnął i kabla, we wojne było dużo kabla. Po wojnie tom tych drutów nawycieroł, takie stalowe, i żem zrobił takie skrzypki. A potem grałem z ojcem, takem już byłem troszkę większym chłopakiem, to żem już co bądź zagrał. jak 7 lat miąłem to już mnie pani brała w szkole podstawowej, to mnie wziena, tam byłem mały chłopaczek to tam wziena za kołnierz i grałem na jakiś akademiach, to tam przygrywałem trochę. I tak po mału, z tego do tego, i tak żem się potem nauczył grać. (...)”.
Długie lata śpiewał w chórze kościelnym- tenorem. Jego trzy siostry też tam śpiewały.
„Tak, my śpiewały z nut my śpiewały na 4 głosy. Ja śpiewał drugi tenor, był pierwszy tenor i drugi tenor, zależy co my śpiewały. Rozmaite pieśni. Na Wielkanoc my śpiewały, „gloria trinitas” rozmaite inne. Jak księża wyświęcały „witaj księże między nami”. Moje siostry śpiewały. Miałem 4. Ale trzy te najpierwsze te starsze śpiewały w chórze a ja byłem najmłodszy. Ale ten ksiądz przyszedł do szkoły na religie, tylko ton poddał i próbował któryn. A jak fałszywie zaśpiewał, zaboruczał to gadał: tyś salceson, z ciebie nie będzie nic. A mniewzion. Ja żem śpiewał pierwszy tenor, jak trzeba było to drugi tenor śpiewałem. Śpiewałem w tenorach, a nas było 3. A i były kobiety. A był czterogłosowy: pierwszy głos, drugi głos, bas. To były podobierane chłopy. Chodziło nas dużo. To on ciągnął chór małych dzieci i ciągnął ich do chóru. Nie tak, że wybrał se po pare i śpiewali. No to za pare lat się zestarzały, powydały, poszły i nie ma nic. A on jak ciągnął se młodzież, od razu nauczył, to chór wciąż był dobry. Bo miał młodzież wyćwiczoną. On dbał o to. On nawet orkiestrę prowadził dętą, miał wszystkie instrumenty, grały chłopaki.”
Potem uczył się w szkole rolniczej, bo takie były wymogi. Grał w kapeli Budzkiej. Razem z synem założyli w latach 80-tych zespół i grali po weselach przez kilka lat. Syn Pana Rosoła, Andrzej uczył się już w szkołach muzycznych i jest zdolnym muzykiem- gra na akordeonie, gitarze, klarnecie, saksofonie i organach. On nauczył grać Pana Rosoła na gitarze basowej, na której później grał na weselach.
„Ja już na weselach grałem jak miałem 13-14 lat to ja już po weselach grałem. Jak 12 to ja już naprzód grałem z ojcem a potem z Bosakami. 17-16 lat to my grali wszędzie: po Kosinie, Górno, przy zabawie u nas. To my grali bez przerwy. Syn Bosaka grał, i taki Józef Kowal na perkusji grał, on jeszcze żyje, ale sparaliżowany. Jest kaleka, siedzi w domu i tyle. Nagrałem się. I chciałem grać. I grywali my przecież z Chruścielem na radio Lublin, my tam nagrywali. W Kazimierzu byli my kilka razy. To na radio Rzeszów nagrane jest przecież kapela z Gniewczyny Trynieckiej. O w te niedziele co zeszła my grały. I do telewizji my nagrywały. Grały my wszędzie gdzie trzeba było.
Ja grałem na skrzypcach, ale potem kupiłem sobie gitarę basową. Bo nie pasowało na skrzypcach. Bo jak przyszło marsze grać, to grałem. Jak my szły do kościoła to na gitarze nie będzie grało, to szedłem na skrzypcach grać. A jak my grali już na podłodze do zabawy czy tam w sali to ja grałem na gitarze basowy.”
„(...)Z synem po weselach, po zabawach my grali. Nie mogli my się wyrobić, jakim prawem. Tyle było grania, bo my dobrze grali, byli my słynne. (...)”
„(...)Mój syn na saksofonach, na klarnecie i na gitarze i na organach. To je muzyk. Tu nie ma muzyka nad niego. Ani Chruściel mu nie dorówna, choć jest niezły i prowadzi, jest dyrektorem. Ale żeby pani jego posłuchała, jakby zagrał, to klarnet mu chodzi.(...)”
Od samego początku Pan Rosół grał w kapeli z Gniewczyny, dopiero od kilku lat nie gra, bo już nie może, ręce mu się trzęsą.
„(...)W kapeli 25 lat grałem. Z Chruścielem. A jeszcze tak gdzie bądź, dorywczo. Jak już nie miałem z tym Chruścielem, to grałem z tymi „Budanami”, taki zespół śpiewaczy tom im przygrywał.(...)”
Zna wiele utworów, których nauczył się jeszcze od ojca- stare, miejscowe. Części z nich nauczył kapelę z Gniewczyny. „Od taty takie rozmaite tramelki, polki, wszystko tom się uczył.”.
Przygrywał też zespołowi śpiewaczemu „Budzanie”. Od 7-8 roku życia grywał rokrocznie na Wielkanoc ze strażą grobową, dopiero od dwóch lat nie gra, bo już nie daje rady.
Materiał zebrała: Maria Kula
Opracowała: Barbara Olbrycht
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego w ramach programu „Kolberg 2014 -Promesa”, realizowanego przez Instytut Muzyki i Tańca.
Zdjęcie nr 1 Pan Stanisław Rosół podczas gry na skrzypcach
Zdjęcie nr 2 Skrzypce już nieużywane, popsute, własność Stanisława Rosoła
Mateirał MP3:
Załącznik | Wielkość |
---|---|
![]() | 577.96 KB |