Władysław Wojtyna (region przeworski)
Władysław Wojtyna urodzony w 1930 roku, zamieszkały w Białobrzegach. Ojciec pana Wojtyny grał na skrzypcach.
Młody pan Wojtyna przysłuchiwał się temu: „(...) Mój ojciec był skrzypkiem, dobrym skrzypkiem. (…). I początek tej gry, jak ojciec grywał na skrzypcach (...) trochę załapałem wtedy. I ja jak miałem 15, 16 lat zacząłem coś pojmować. I od tamtego czasu, tak powoi, powoli grywam. Tylko tak: teraz już niema komu grać. Jedynie tak; dożynki, święto ludowe, seniorom też, ale reszta odpada.(...)”
W wieku około 15 lat pan Wojtyna zaczął grać na cymbałach.
Pan Wojtyna próbował również grać na skrzypcach i gitarze. Jest samoukiem, nie chodził do szkoły muzycznej; gra ze słuchu.
„(...) Nuty, których podstawy umiem, która nuta na cymbałku wiem. (…) Ale jakby mi kto napisał nuty , to ja nie przeczytam, bo ja nie znam się na tych nutach. (...)”
Bracia pana Wojtyny również grali, jeden na akordeonie, drugi na klarnecie i saksofonie. Wraz z zakończeniem edukacji w szkole podstawowej w Białobrzegach, pan Władysław rozpoczyna pracę zarobkową. Do lat 70-tych porzuca grę. Do muzykowania powrócił dopiero w Domu Kultury w Łańcucie., gdzie w 1975 roku przez kilka miesięcy istniała kapela. Potem na kilkanaście lat pan Wojtyna zostaje członkiem kapeli Okręgowej Spółdzielni Mleczarskiej w Łańcucie, następnie gra w Budach Łańcuckich, gdzie pozostał do końca istnienia kapeli. „(...) W domu kultury w Łańcucie, około 4 miesięcy kapela tam istniała. Grałem w Łańcucie, ale to było w 1975 roku. Potem ta kapela rozsypała się. Do dzisiaj nie ma tej kapeli. A potem mnie wzięli do kapeli, spółdzielnia mnie wzięła w Łańcucie. Tam kilkanaście lat byłem. Później, w Budach Łańcuckich (…) w 1977 chyba roku, wtedy mnie Budy wzięły i grałem do tej pory. 5, 6 czy 7 lat kapela już nie istnieje (...)”
Zespół kapeli w Budach Łańcuckich tworzyli:
„(...)Bosak Józek, Jasiu na klarnecie, taki Romek grał na skrzypcach, Kmiecik z Bud, w Łańcucie mieszkał, na kontrabasie grał.(...)”
Razem z Kapelą Budy Łańcuckie pan Wojtyna uczestniczył w różnych przeglądach, konkursach: w Warszawie, Wrocławiu, Kazimierzu Dolnym, Rzeszowie. Kapela nagrywała również dla Radia Rzeszów.
„(...) Jeździliśmy, i w Kazimierzu my byli, może ze 6-7 razy. I we Wrocławiu i w Warszawie. Dawniej się więcej jeździło, a teraz to wychodzi z mody. (...)”
Pan Władysław grał również w kapeli z Czarnej i w Gniewczynie Łańcuckiej.
Pan Wojtyna potrafi samodzielnie wykonać cymbały. Pierwsze stworzył razem z ojcem na podstawie starych. Rokrocznie bywał na przeglądzie cymbalistów w Rzeszowie, gdzie zajmował wysokie miejsca. Pan Wojtyna przyznaje, że jest ostatnim lokalnym cymbalistą:
„(...)W gminie Białobrzegi było nas siedmiu. Zostałem tylko sam, wszystko już poszło, na wieczny spoczynek. Przepadło. (...)”
Jak przyznaje pan Wojtyna, aby grać należy:
„(...)Tak, trzeba mieć duszę i serce. Muzykant to jest człowiek muzykalny. To jest na ogół, człowiek z dobrym sercem. Bo na czym polega granie: serce nam podaje melodie do umysłu, a umysł na ręce. I tym sposobem człowiek gra. A który człowiek nie gro, to ma serce, takie z kamienia..(...)”.
Materiał zgromadziła: Maria Kula
Opracowała: Barbara Olbrycht
Zdjęcie nr 1 Władysław Wojtyna podczas gry na cymbałach.
Zdjęcie nr 2 stare basy, mające już ponad 100 lat, znalezione na strychu domu znajomego Pana Władysława Wojtyny.
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego w ramach programu „Kolberg 2014 -Promesa”, realizowanego przez Instytut Muzyki i Tańca.
Mateirał MP3:
Załącznik | Wielkość |
---|---|
![]() | 1.07 MB |