Helena Wilczek z Rakszawy (wspomnienie o Antonim Wilczku)
Pani Helena Wilczek jest ostatnim członkiem dawnej kapeli Wilczków działającej na terenie Rakszawy.
Skład dawnej kapeli tworzyli członkowie Rodziny Wilczków, tj.: Franciszek Wilczek (harmonia), kuzyn Antoniego - Stanisław Wilczek (klarnet), Franciszek Wilczek (perkusja), oraz Marcin Ślimak (skrzypce), Stanisław Frączek (trąbka), Helena Wilczek (spiew). Z czasem do kapeli dołaczyła córka Antoniego Wilczka - Wiktoria zastępując lub wtórując ojcu na akordeonie, a także syn Stanisław i Julian grający na puzonie. Do kapeli dołaczali także inni muzykanci wiejscy (Józef Świątoniowski, Antoni Noga-śpiew), którzy mniej lub bardziej regularnie spotykali się przy wspólnym muzykowaniu.
Pierwsze nagrania kapeli dokonał w latach 60-uych Franciszek Kotula dla Muzeum w Rzeszowie. Kapela działała w latach powojennych. kapela grała także na jej weselu w 1955 roku.
Zdaniem pani Heleny w tym okresie w Rakszawie była to jedyna kapela działajaca w tej częsci Rakszawy, ale w innej części miejscowoąci był także muzyk, Piotr Noworol, który grał na na skrzypcach po weselach.
W książce „Orkiestra Dęta „Zgoda” autorstwa Agnieszki Rzepki, dyrektora GOKiC w Rakszawie zamieszczony zastał krótki artykuł pani Heleny Wilczek pt. „Moje wspomnienia z lat młodości o śpiewie i muzyce Antoniego Wilczka” (str. 162), w którym pisze:
„Sąsiad Antoni był człowiekiem skromnym, ale wesoły i żartobliwy. Nie umiał czytać ani pisać, ale na harmonii umiał wygrać wszystkie pieśni, kolędy, weselne marsze i przyśpiewki biesiadne- jednym słowem wszystko, co udało mu się usłyszeć. (…) U moich sąsiadów był taki zwyczaj, że po skończonej pracy w gospodarstwie, gdy bydło nakarmione smacznie spało, pan Antoni wychodził przed dom, siadał na ławce, wyciągał z futerału harmonię i zaczynał grać. Muzyke było śłychac daleko, bo wieczory były cichutkie (…). W tej ciszy słychać było jak na drzewach bzyczały chrabąszcze, na które polował kot „Sianius”, ulubione zwierzatko corki Antoniego. Wiktorii, która była krawcową, ale jak chciała odpocząć, brała harmonie i grała tak pieknie jak jej tatuś (…). Bliskim sąsiadem i kuzynem był Stanisław Wilczek, równy w latach z panem Antonim, który grał na klarnecie. Przychodził do sąsiadów pograć razem. Wtedy to była orkiestra. Z okolicznych domow przychodzili chłopcy i dziewczęta, żeby na chwile oderwac się od domowych zajęć i posłuchać pięknych dźwięków. Pamiętam, jak przed ich domem był piasek, a my wtedy, jako dzieci uczyliśmy się tańczyć na bosaka, aż się kurzyło w tym piasku…”
Pani Helena wspomina także jak na nagrania wywiadów przyjeżdżał tu Franciszek Kotula. Na tę okoliczność poproszony, by przybył na ten czas z sąsiedztwa dziadek kowal- Józef Świątoniowski i zaśpiewał piosenki dla F. Kotuli. Tę piosenkę pani Helena zanotowała i często ją śpiewa, także podczas prezentacji wspomnianej ksiązki zaspiewała ją na prośbę publiczności zgromadzonej w GOKiC. Jest to jej ulubiona piosenka, bo przypomina czasy młodzieńcze.
„Raz się burza zerwała, piorun strzelił w debinę,
Kasia Jasia sciskała, ratuj Janku, bo zginę.
Oj nie zginiesz, nie zginiesz, oj nie zginiesz niebożę,
Do dom cię zaprowadzę, do łóżeczka położę..."..
Emilia Jakubiec-Lis
Mateirał MP3:
| Załącznik | Wielkość |
|---|---|
| 368.98 KB | |
| 1.09 MB | |
| 731.02 KB |