Noc świętojańska u Lasowiaków
Z okresem letniego przesilenia przypadającego w wigilię św. Jana (23 czerwca) związane były stare obrzędy. We wsiach lasowiackich zwyczaje sobótkowe musiały wcześnie zaniknąć, gdyż z materiałów etnograficznych wynika, że jedyną ich pozostałością było palenie ognisk sobótkowych. Czyniono to jeszcze na przełomie XIX i XX w. we wsiach położonych w południowo-wschodniej części Puszczy Sandomierskiej. Palono je aby odpędzić demony związane z wodą (akwatyczne), których pomoc potrzebna była ludziom przez pewien czas, w okresie wzrostu zbóż, później (jak wierzono) mogły jednak sprowadzić na nie różne choroby. Przekazy etnograficzne mówią również, że był to wieczór kiedy dziewczęta w niektórych wsiach, gdzie były rzeczki, puszczały wianki uwite „z kwaśnicy” tj. z gałązek czerwonych borówek [Kotula], z zapalonymi świeczkami (często również kartą z imieniem), zwyczaj ten łączył żywioły wody i ognia. Wyłowienie wianka wróżyło zamążpójście. Oprócz ogni sobótkowych palono także rodzaj pochodni wykonanych ze słomy wziętej z kiczek dachowych. Bieganie z nimi po polach miało chronić je od chwastów i szkodników. Wierzono, że rosnące na polach krzaki jeżyn, tylko w tym dniu wycięte i spalone, więcej nie odrosną. W niektórych miejscowościach z pochodniami biegano po polach w Zielone Świątki, ale zwyczaj miał to samo znaczenie.
Linoryt autorstwa Sylwii Zawiślak pt. „Na św. Janek wrzuć do wody wianek” oraz „św. Jan odpoczywający od kontemplacji z kuropatwą”