Flisacy we wspomnieniach Jana Słomki
Na wystawie: „Zpamiętników włościanina- Jana Słomki” poznajemy obraz życia mieszkańców wsi na przełomie XIX i XX w. Jednym z poruszanych zagadnień jest flisactwo, o którym sporo można dowiedzieć się dzięki niezwykle barwnym wspomnieniom Wójta z Dzikowa:
„Zarobek zamiejscowy dawało głównie flisactwo. Jak daleko pamięcią w dawniejsze czasy sięgnę, flisactwo było w rozwoju i nie było prawie jednego dnia, żeby flisy czyli oryle nie płynęli Wisłą koło Dzikowa (…). Najwięcej płynęły Wisłą tratwy, zbite z wyborowego drzewa sosnowego, na którym wieźli dębinę także najlepszego gatunku, a czasem zboże, jak pszenicę, żyto i jęczmień.
Każdy transport tratew zawierał kilkanaście tysięcy sztuk drzewa i kilkaset worków zboża, a prócz tego prawie każdego dnia przepływały Wisłą galary, również naładowane zbożem, a nadto solą kamienną z Wieliczki i Bochni.
Pośrednictwem w zamawianiu flisaków trudnili się Żydzi, za co flisacy donosili im często jaja, drób itp.
Komu dobrze poszło, a do tego był oszczędny i sprawował się na flisie porządnie, przynosił do domu średnio około 50 złotych reńskich, a w najlepszym razie 100 złotych reńskich.
Koło roku 1895 flisactwo upadło prawie ze wszystkiem w paru latach. Przyczyniły się do tego, po pierwsze, koleje żelazne, które dotarły już do każdego kąta i przewożą (…) zboże i inne produkty, a po wtóre także to, że z Galicji najlepszy stan drzewa spławiony został za granicę i drzewo u nas niesłychanie podrożało.”
Z „Pamiętnika włościanina”
Jan Słomka, Kraków 1929 r.
Rozdział IV
W galerii prace nadesłane na konkurs „Nie wszystko złoto, co się świeci…”